czwartek, 13 marca 2014

Live BIO/FIT for 100%?

Być fit dziewczyną, jedzącą fit i w 100% bio..

Coraz częściej czytam posty w których piszecie o swojej wiosennej "redukcji'. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, tym bardziej, że temperatura zaczyna sprzyjać odsłanianiu ciała nad którym pracowałyśmy, ale ukrywałyśmy przez okres jesienno-zimowy.

Niektóre z Was stawiają sobie cel wysoko! Oprócz obniżenia kaloryczności, i wzmożonej aktywności dostrzegłam kilka przykładowych bloggerek, które postanowiły również jeść maksymalnie zdrowo, wyrzucając z diety produkty mocno przetworzone. Pewnie każdy pomyśli "Przecież to logiczne.. produkty mocno przetworzone..Hmm? No tak.. słodycze, coca-cola, sery topione, oleje idą do kosza!".

Jednak nie. Tym razem sama zostałam zaskoczona..

Trafiłam na kilka postów w których wyczytałam, że dana autorka rezygnuje np.: z serka wiejskiego, jogurtów, białych serów itp., gdyż nawet te produkty uznaje za mocno PRZETWORZONE
Jestem pełna podziwu dla tak radykalnego podejścia. Zaczęłam nad tym myśleć trochę intensywnej. Dotychczas trzymałam się (sprawdzonej) reguły, że liczą się tylko kcal i makroskładniki. Nie ograniczałam tak drastycznie listy produktów (pod względem składu), a czasami nawet celowo kupowałam jakieś dosładzane granole, które dodawałam w małych ilościach po to, aby nie uwrażliwić za bardzo swojego organizmu i układu pokarmowego.

Jestem młoda i dam sobie rękę uciąć, że fanaberie i uwaga skupiona w 100% na treningach nie będą trwały wiecznie. W końcu coś się zmieni i nie chciałabym nagle zafundować sobie zbyt dużego szoku. Poza tym we współczesnym świecie, ciężko uniknąć produktów przetworzonych, słodzonych. 

Także warto siebie spytać. Czy na prawdę jest sens uczulać organizm, odzwyczajać i przewrażliwiać?

Wzięłam pod lupę kilka produktów spożywanych przeze mnie praktycznie codziennie. Cóż, już samo śniadanie nie klasyfikowałoby się pod 100%fit&bio 
Kasza jaglana, banan, cynamon, kakao odtłuszczone, suszone morele, gruszka, serek naturalny, masło orzechowe, mak.

Produkty zaznaczone - w nich znalazłam kwasy tłuszczowe nasycone, oraz cukry, sól? Więc jak, do kosza? 



Uważam, że OGRANICZANIE jest korzystniejsze, niż ELIMINOWANIE. Równowaga, do tego warto dążyć. W naszej rzeczywistości taka reguła jest najrozsądniejsza. Przecież nie mamy możliwości zamieszkania na dzikiej wyspie, gdzie będziemy jadać tylko pyszne, świeże mango i pić morską wodę, albo mleko z kokosa. Pewnie gdzieś na świecie ktoś ma taką możliwość, więc wyobraźmy sobie, że importujemy wraz z tymi owocami do naszego kraju tegoż mieszkańca i zaczynamy żywić go naszymi produktami. Nawet tymi powszechnie uznanymi za zdrowe: jajka, mleko, drób, brązowy ryż itp. Jego układ pokarmowy przeszedłby niezły cheat ;-)
___________________________________________________________________

Warto sobie przełożyć przykład naszego układu pokarmowego na układ immunologiczny itp.
Organizm potrzebuje HARTOWANIA! To żadne odkrycie.. Hartujemy ciało zewnętrznie to pozwólmy też troszkę zahartować je od wewnątrz.. Sprawdźmy co się bardziej opłaci? Czy opatulanie się ciepłymi ciuchami, maksymalne rozgrzewanie gorącym prysznicem? Czy może dopuścić czasami do minimalnego zmarznięcia i polać się lodowatą wodą po gorącej kąpieli?
A może jedzenie samych nasion, strączków i jajek od naszej domowej kury trzymanej w piwnicy, karmionej tylko bio-ziarnami. Czy dołączanie do zdrowych produktów także tych nieco "polepszonych"? Jogurty, sery, a nawet coś słodkiego.

13 komentarzy:

  1. Tak rygorystyczne eliminowanie produktów jest wręcz niebezpieczne. Też kiedyś to zrobiłam i skończyło się zaburzeniami odżywiania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie niebezpiecznie! Ja na początku swojej przygody ze zdrowym odżywianiem miałam takie skrajne podejście. Tylko gotowane jedzenie, ograniczenie różnorodności produktów do minimum. Skończyło się to anemią i fatalnymi wynikami krwi..

      Usuń
  2. Dokładnie tak samo uważam, ograniczam produkty przetworzone, niezdrowe tłuszcze czy białą mąkę, ale dziś (ze względu na okazję) zjadłam kawałek domowego tortu przygotowanego przez mamę i nie mam żadnych wyrzutów, wręcz czuję się lepiej i nie uznaję że już "zrujnowałam życie" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego byś miała mieć wyrzuty?! Czasami wydaję mi się, że my jako osoby ograniczające spożycie sporej ilości produktów możemy dopiero mieć wyrzuty za kilka lat.. Z tego tytułu, że zbyt silnie się ograniczałyśmy i nie korzystałyśmy z życia. Wtedy może być poczucie "zrujnowania" :-)

      Usuń
  3. Bardzo dobry post! Najbardziej podoba mi się Twoje podejście: "uwaga skupiona na treningach w 100% nie będzie trwać wiecznie", chociażby dlatego,że sama to przerabiałam. I nie mówię,że u każdego tak musi być, ale było mi ciężko wrócić do "normy", cały organizm się buntował, przy okazji się przetrenowałam, więc ogólnie awersja była na fit-jedzenie i na fit-bycie.
    Ale do rzeczy, jako osoba zajmująca się żywieniem wiem,że nie da się uniknąć jedzenia nie przetworzonego, nawet tego bio, i wysoko przetworzonego również.Z wiekiem robimy się wygodni... Przecież musielibyśmy wszystko sami hodować, piec, przyrządzać. Jeśli 1/3 życia pracujemy, 1/3 śpimy to 1/3 mamy spędzić tylko na gotowaniu etc.? Nie życzę tego sobie, ani nikomu innemu.

    Choć wspaniale czytać jest wszystkie fit-blogi Koleżanek i Kolegów, którzy mocno starają się znaleźć balans.

    RÓWNOWAGA, jak mówiłaś. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się być realistką. Teraz jestem młoda.. mam czas, chęci, potrzebę trenowania i kreowania swojego ciała, ale przecież to nie będzie trwać wiecznie. Na pewno w końcu ograniczę tą aktywność, zmniejszę intensywność przebywania w kuchni i zajmę się czymś innym. Czasami wydaję mi się, że te nasze fanaberie wynikają z braku poczucia spełnienia w życiu. Jeżeli teraz miałabym zostać np. reporterką, podróżować po świecie, smakować wszystkiego-uśmiechając się przy tym do kamery to założę się, że nie tylko ja, ale i 99% bloggerek rzuciłoby to wszystko w cholerę i żyło :-)

      A nawiązując do tego co napisałaś.. To fakt, musielibyśmy poświęcić 3/4 życia, żeby zapewnić sobie BIO-life :P Ale czy to warto? Jeżeli mamy zachorować, zachorujemy.. Jeżeli nie, to nie i skrajne ograniczenie przetworzonych produktów nie pomoże.. Takie już to życie ulotne :-)

      Usuń
  4. za ostre podejście nie jest dobre, stara znana zasada zbilansowanej diety i zdrowy apetyt ( np. na mięso - mówi o braku żelaza, sery - wapń ) pozwala lepiej o siebie dbać
    pozdrawiam Try to design
    a co do eliminacji zapraszam do nietypowego wyzwania TUTAJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie.. Wsłuchać się w organizm to podstawa :-)

      Usuń
  5. Świetny post, racjonalność jeśli chodzi o treningi i żywienie to podstawa. Po fazie ćwiczeń do skraju wyczerpania i nie jedzenia większości rzeczy wiem co znaczy takie podejście i czym się kończy. Sama teraz zastanawiam się, co właściwie miałam w głowie.
    Z treningami też staram się stawiać sobie realne cele - wiadomo różnie bywa z czasem, a do tego z wiekiem dochodzi sporo nowych obowiązków, które ciężko godzić z ćwiczeniami, lecz ważne by wciąż zachowywać zdrowy tryb życia niezależnie od okoliczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mam nadzieje, że z wiekiem nabieramy też innych, istotniejszych wartości, niż tylko dieta i ćwiczenia :-)

      Usuń
  6. Moja kuzynka kilka lat temu, wyeliminowała całkowicie niektóre produkty i co? Była zdrowia mogła jeść wszystko a teraz cierpi na alergie z tego powodu i np. nie może jeść większości owoców z pestkami. Ograniczenie i wybieranie produktów o lepszym składzie tak! eliminacja nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc spotkało ją to, czego ja chciałabym uniknąć.. Przewrażliwiła swój organizm.. Ostatnie dwa zdania.. Najtrafniejsze podsumowanie :-)!

      Usuń
  7. Eliminacja rzeczywiście jest bez sensu, z połowy (jak nie więcej) produktów trzeba byłoby zrezygnować:) według mnie trzeba zwracać uwagę na to, co się je, ale bez popadania ze skrajności w skrajność:)

    OdpowiedzUsuń