środa, 5 marca 2014

Biezace podsumowania: Trening+dieta #1

Witajcie kochani!

Dziś trochę bzdur na temat moich treningów, oraz diety (nie mylić z odchudzaniem, po prostu sposób odżywania) :-)

Zacznę od odżywiania, które jak wiecie stanowi 70% naszego sukcesu. Mowa tu nie tylko o traceniu kg, ale także kształtowaniu ciała etc. Generalnie, dużo.. Mogłoby być na odwrót, niestety postanowiono inaczej.
_______________________________________________________

Jeżeli ktoś śledzi moje poczynania, wie, że jestem w trakcie małej rekonwalescencji, która jest efektem półrocznego zaniedbania. Zatraciłam się w potrzebie utraty paru (NIE PARUNASTU) kg, przetrenowaniu, zdrowym trybie życia. Czyli reasumując, miałam drastycznie niską podaż kcal co z pewnością skutkowało zwolnieniem metabolizmu, zaburzeniem pewnych czynności (tragiczne wyniki badań krwi) itp.

Od jakiegoś czasu stopniowo zwiększam ilość kcal/makroskładników. Początkowo wydawało się to proste "Eee tam, powoli, powrócę do norm funkcjonowania", ale nasz umysł potrafi płatać figle. Jeżeli ktoś bardzo długo walczy z pozbyciem się kilku kg i nagle odnajduje sposób by to zdziałać to w efekcie, później (nawet będąc świadomym, że jest źle) każdy dodatkowy gram powoduje zalanie się zimnym potem. Przecież tyle było wyrzeczeń, aby go stracić.... To kompletnie niezrozumiałe funkcjonowanie zakodowane w mojej głowie jest nie do zniesienia. Jest o tyle ciężej, że od dnia w którym pojawiłam się na tym świecie do roku 2013 nigdy nie miałam żadnych obiekcji na temat jedzenia, ani potrzeby odchudzania. Tęsknie za tą kobiecą (fizycznie), niewzruszoną Laurą..

Na chwilę obecną jestem już w miarę optymalnym położeniu. Nie ważę się pięć razy dziennie i tok myślenia rozumujący jedzenie, jako przyczyne całego zła, też powolutku odchodzi w zapomnienie. Problem jest, gdy zastraszam się pojęciami typu "efekt jojo", "spowolniony metabolizm", "nawrót ze zdwojoną siłą".
____________________________________________________________________

Prowadzę mały dziennik żywieniowo-treningowy w którym codziennie zapisuje formy ćwiczeń, oraz przyjętą ilość kcal/makro.

Na dzień dzisiejszy jest to około 1600-1670 kcal przy czym 100/200/50 to białka, węglowodany i tłuszcze. Samo tak wychodzi, widać ciągnie mnie do nabiału ;)



Przyznam szczerze, że wciąż drapie się po głowie i myślę "Co dalej?"
Do ilu kcal powinnam spożywać, aby nie przybierać, a przede wszystkim nie chudnąć? Tu wciąż brak konkretnego celu.

OBECNIE ważę 51-52 kg przy 171 cm (chyba, że coś się zmieniło od dwóch dni;)

A treningi..
Przeważnie odbywają się w proporcjach 2:3 lub 3:2 bieganie/siłownia w tygodniu. Jeżeli w tamtym zrobiłam dwa treningi siłowe i trzy wybiegania to w tym staram się zastosować odwrotność. Jazdy konnej nie biorę pod uwagę jako formy treningowej, chodź męczę się nie mniej, a mięśnie rozwijają się o wiele szybciej, niż po półrocznym katowaniu ze sztangami (thefuck-.-?).

Od 2.03 do dziś 5.03

Niedziela: Wybieganie 9 km

Poniedziałek: Trening FBW na siłowni z kilkoma dodatkowymi ćwiczeniami na klatkę piersiową.

Wtorek: Trening nóg, przeplatany interwałami. Dwie godziny na siłowni. Mniej więcej rozprawiłam się z nim tak:

Rozgrzewka (15 min): 
Bieżnia/skipy/wyskoki/podskoki itp.
4x10 Zarzut z przysiadem i jedna seria zarzutu z podrzutem (samym gryfem olimpijskim).

Trening: 
3x30 Wykroki ze sztangą/hantlami (16/20 kg)
3x15 Przysiady ze sztangą (30 kg)
3x30 Skosy brzucha na maszynie
3x15 Wznosy prostych nóg na maszynie
3x15 Odwodzenie nóg na maszynie (70 kg)
3x15 Odwodzenie nogi na maszynie (stojąc) (25-27,5 kg)
3x20 Spięcia brzucha na TRX
1 min w wykroku na każdą nogę
8 pompek męskich
5 min skakanki
*wydaję mi się, że o czymś zapomniałam i przebiegało to z zupełnie inną kolejnością, ale liczą się podsumowania.

Rozciąganie

Środa: Wybieganie - zresztą bardzo pomyślne, czyżby to zasługa nowych perełek?



Podsumowania:
Cóż, nie mierzę się, wagą nie sugeruję, ale progres widzę po zdjęciach i obciążeniach przybywających z treningu na trening.






Post nie byłby pełny, gdyby nie kilka zdjęć posiłków.. ;)


 Przed treningiem lubię.. twaróg i jogurt chudy, winogrona, banan, musli z jagodami goji, bądź nowość inna z Biedronki (granulowane otręby z aronią-PYCHA, ale skład jest już zbyt "chemiczny" wg mnie)
Do tej kompozycji wpadło jedno toffifie.. Po prostu czasem muszę nabić kcal, a nie mam już zamysłu czym ;-)






19 komentarzy:

  1. Świetnie napisane- nie mylić z odchudzaniem to sposób odżywiania, dziś burzliwą dyskusję prowadziłam ze znajomą, której próbowałam odpowiedzieć, że ja naprawdę się nie odchudzam.A ona na to to po co tak zdrowo jesz i ćwiczysz, no ręce mi opadły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jeśli chodzi o to co napisałaś o jedzeniu mniejszym druczkiem, to w razie depresji jedzeniowej pisz śmiało, bo przeszłam już dosłownie wszystko z tym związane

      Usuń
    2. Kurczę! Skąd ja to znam?

      - Przestań się odchudzać
      - N I E odchudzam się!
      - To dlaczego nie jesz "normalnie"?

      Dziękuje ślicznie.. :-)! Takie depresję dopadają mnie dość często, a większości wynika to z faktu, że nie bardzo wiem jak do końca unormować swój jadłospis. Z chęcią zadałabym Ci najogólniejsze pytanie, które chodzi mi po głowię od miesięcy - jak znaleźć w tym wszystkim umiar i równowagę, aby nie popadać z jednej skrajności w drugą, a przede wszystkim jak ograniczyć intensywność myślenia o jedzeniu i traktowaniu go jako niekorzystnie wpływającego na nas aspektu...?

      Usuń
    3. Na to pytanie odpowiem ci jako dziewczyna, która przeszła chyba wszystkie możliwe diety cud, chudłam i tyłam, niszczyłam swój metabolizm i tak było bardzo długo. Potem zrozumiałam jak ważna jest zdrowa dieta, zaczęłam odchudzanie z głową, zgubiłam 20kg i znów popadłam w skrajność. Bazowanie na 1000-1300 przy intensywnych treningach to spora głupota. Teraz powoli wychodzę na prostą z limitem, co nie oznacza, że jest łatwo.
      Pytasz jak znaleźć umiar, myślę że to czas daje umiar. Trzeba czasu.

      Usuń
    4. Czyli jesteśmy w tej samej sytuacji? Miło przeczytać, że nie tylko ja wychodzę na prostą..:-) To ogromnie mobilizuje. Bazujesz na jakieś konkretnej ilości kcal, albo dążysz do jakiejś? To prawda, czas już pokazał, że odnalazłam trochę więcej umiaru. Najgorsze w tej rekonwalescencji jest to wrażenie, że od zwiększanej podaży jedzenia nagle zrobi się z Ciebie otyły człowiek.. Ten nieznośny zamysł jest w moim przypadku największym szkopułem..

      Usuń
    5. Wiesz co ty jesteś bardzo szczupła u mnie to wygląda tak, że jeszcze sporo mam do zrobienia i trudno mi przejść przez tą barierę, Miałam swoją wymarzoną wagę do której tyle zrobiłam a teraz ona ma się zwiększyć. Pomimo tego, ze to tylko cyferki się zmieniają,nie ciało, to jednak jest to trudne dopokonania

      Usuń
    6. Jest trudno.. Taka błahostka decyduje o naszym samopoczuciu. Najbardziej wkurzam się na siebie, gdy trafnie dostrzegam w tym trochę egoizmu... Ludzie chorują, głodują, biedują, a dla mnie liczy się cyferka na łazienkowym przedmiocie... Kiedyś przeczytałam, że z takich zaburzeń żywieniowych nie da się wyleczyć - można tylko załagodzić. Chodzi mi tu o kwestię psychologiczne (czyli intensywność myślenia o tym, obserwacja innych ludzi, dywagowanie itp.) Najchętniej starałabym się przekonać Ciebie, że idziesz w dobrym kierunku, że robisz przysługę swojemu organizmowi (bo na prawdę tak sądzę), ale później dziwnie się czuję, myśląc, że zachęcam ludzi do rozsądnych działań, a sama postępuje wbrew temu.. Mimo to, trzymam kciuki! Komuś musi się udać! :-)

      Usuń
  2. To wspaniale, że widzisz taki progres :) Bardzo dużo ćwiczysz i zastanawiam się czy to oby nie za mało kalorii przy takim wysiłku, ale nie chcę się czepiać :) jeśli zmiany mają być trwałe i stabilne muszą być wprowadzane stopniowo i powoli - podziwiam, że tak właśnie Ci się to udaje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiać się? Moja Droga oczywiście, że za mało.. Masz rację.. Ale tak jak napisałaś-wprowadzać zmiany stopniowo, a z okresu przyjmowania, poniżej 1000 kcal na prawdę nie jest tak łatwo wybrnąć bez szwanku. Przede wszystkim bariera psychiczna..

      Dziękuje, ślicznie dziękuje :-)!

      Usuń
  3. uwielbiam free runy :) i wciaż poszerzam moją kolekcję :P piękny brzusio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :-)! A co do free run'ów to moje pierwsze, ale po pierwszym wybiegu chciałabym się przyczepić do odgnieceń w podeszwie, które porobiły się od kamyczków :/

      Usuń
  4. wyglądasz cudownie! jestem pod wrażeniem, podziwiam cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, wielkie Dziękuję! To strasznie motywujące, gdy ktoś dostrzega nasze zmiany! :-)

      Usuń
  5. Masz super figurę !!
    W moim otoczeniu bardzo trudno jest zrozumieć ludziom, że ja się nie odchudzam tylko zdrowo odżywiam i ćwicze. Dla wielu wydaje sie to absurdem. Mam podobnową wagę do Ciebie, choć jestem innej budowy ( 172 cm, 53 kg - ale to nie ma dla mnie tak dużego znaczenia,). Często spotykam się z komentarzami po co ty ćwiczysz, i tak dobrze wyglądasz ( mentalność ludzi z małego miasta ). Założyłam bloga, żeby pokazać, że nawet mam dwójki dzieci może dbać o siebie i prowadzić zdrowy styl życia, cieszyc sie aktywnością fizyczną. Ale nadal spotykam się z dużym niezrozumieniem :( Choć mam nadzieje, że się to z czasem zmieni :)
    A Tobie życzę dalszej wytwałości i powodzenia :)
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie http://natafit.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi już zaimponowałaś. Jako matka musisz być na prawdę pewna swojego podejścia i w dodatku jesteś wzorem dla swoich dzieci, które naśladują Twoje zdrowe poczynania, także nic, tylko ignorować te nieporozumienia! Również życzę wytrwałości, dziękuje i Pozdrawiam! natafit-blog już wzbudził moje zainteresowanie :-)!

      Usuń
    2. Dziękuje :) Wszystko to robię także dla moich dzieci, widząc jak mój półtoraroczny synek mnie naśladuje daje mi ogromną motywacje do działania :)

      Usuń
  6. chciałam Ci maila naskrobać, ale nigdzie nie mogę znaleźć..

    OdpowiedzUsuń