poniedziałek, 3 marca 2014

Ile kosztuje bycie FIT?

Welcome to a new week, oraz ile kosztuje bycie FIT?



To hasło pozwoliło mi najogólniej określić moje ostatnie dywagację dotyczące zdrowego/aktywnego trybu życia. Jako, że jestem młodą, samodzielną (aczkolwiek uczącą się) osobą, problemy finansowe nie są mi obce. Z pewnością nie tylko ja staram wiązać się koniec z końcem, a pojęcie kwestii rachunków u kobiet utrzymujących dodatkowo rodzinę w ogóle przechodzi pojęcie.

Cena za zdrowy tryb życia..

Przede wszystkim zdrowa żywność.. Jeżeli chodź trochę wdrążyłaś ten temat w swoje życie, wiesz, że jedzenie nieprzetworzone, świeże i jakościowe lubi się cenić. 
Awokado, mango, melony, granaty, papaje i wszystkie inne owocowe dobrodziejstwa cenowo na pewno nie są równoważne z Snicersem. 
Koszt warzyw jest jeszcze do przyjęcia. 
Chudy drób, łosoś, czerwone mięso.. ile za 100 gram, każdy może sprawdzić i lżejszy portfel na pewno nie wyżywi Cię wartościowym łososiem. 
Nabiał, jaja - myślę, że tu jest w miarę optymalnie. 
Wszelkie suszone owoce, orzechy, syropy klonowe.. A zajrzyjcie do działu artykułów BIO - o zgrozo.
Jeśli chodzi o inne produkty (ryże, makarony, pieczywo) to też pojawia się pewna zależność: "Co brązowe to droższe". 
Mogłabym jeszcze sporo wymieniać i każdemu w tym momencie nasuwa się pewnie jakiś inny przykład, ale pominę tą wyliczankę :-)

Do czego zmierzam?

Absolutnie w pełni rozumiem wybory dokonywane przez przeciętnych ludzi. 
Mi ciężko jest zapełnić bilans całodobowy zdrową żywnością, a jeżeli miałabym jeszcze dwójkę pociech i męża to zapewnienie im pięciu posiłków w postaci nisko przetworzonego i zdrowego jedzenia byłoby nie lada ostrym cięciem w domowym budżecie, a i jeszcze każdy chciałby na deser zjeść mango...

Jedyne na czym tak na prawdę my (ludzie względnie oceniani jako "fit") oszczędzamy to napoje, soki itp. Ale już zielona herbata też jest cenniejsza, niż zwykła ;)

Moje otoczenie lubi oskarżać mnie o skrajność, głupotę, marnotrawstwo pieniędzy, egoizm, wygórowane wymagania i różne inne niezrozumiałe epitety.
Zazwyczaj brak mi już argumentów. Zarzekanie się, że to po prostu zdrowe podejście do życia i dbałość o funkcjonowanie własnego organizmu nie przekonuje moich "żywicieli", którzy są oburzeni, że wydaję na zakupy więcej, niż przeciętna nastka. 
-> "Inni jakoś jedzą UWAGA *"NORMALNIE" (to stwierdzenie mnie dobija) i funkcjonują."

Mój styl życia i tak jest jeszcze w miarę racjonalny. Jeżeli miałabym zaopatrzyć się tylko w przedziałach BIO i sklepach ze zdrową żywnością, prawdopodobnie dzieliłabym pokój w przytułku dla bezdomnych.

Dlaczego ludzie uważają to za skrajność? Pewnie dlatego, że tu każdy oszczędza na produktach spożywczych. Ja to rozumiem, gdyż sama od momentu drastycznej zmiany listy zakupów zaczęłam żyć skromniej. Mniej przyjemności typu kosmetyki, ciuchy, paliwo..

*Jedzenie NORMALNIE - przyjmowanie przez dane jednostki pokarmów w postaci pierogów, schabowych, żurków i innych tradycyjnych potraw regionalnych dla danego obszaru w celu zaspokojenia łaknienia.

Cena za aktywny tryb życia?

Tu też nie ma lekko. Tęsknie za czasami, gdy zaspokajałam się ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej na YouTubie i boso w majtkach wyginałam się na starym ręczniku przed laptopem.

Odzież funkcjonalna - oj tak, przemysł odzieżowy wyczuł te BOOM na zainteresowanie ćwiczeniami i szybko "podniósł" jakość produktów, wraz z ich ceną detaliczną :-) Póki trenujemy w domowym zaciszu możemy to zlekceważyć, gdy pojawiamy się na zajęciach grupowych, siłowni lub zaczynamy wybiegi to prędzej czy później nadchodzi potrzeba zakupu tych sportowych łaszków, bądź ceniących się butów treningowych. Jeżeli ktoś zapragnie przy tym być "na czasie" to bez problemu roztrwoni miesięczną wypłatę.

Karnety do centrów sportowych - do dziś dnia kombinuje jak na nich zaoszczędzić, na razie jedyna udana próba oszczędności to.. mniejsza intensywność uczęszczania do tych centrów. 
Gdy wraz z osobistym rozwojem naszej aktywności wzrasta potencjał to trudno sobie już wyobrazić trening bez obciążeń dostępnych na siłowniach, albo w innych przypadkach - treningu bez instruktora nakręcającego nas na zajęciach, CrossFitu itp.

Dlatego też niektórzy ograniczają się tylko do aktywności biegowej/rowerowej (no i koniecznie tylko latem, gdy jest ciepło) lub biorą udział w darmowych zajęciach (przykładowo) grupy BBL, ale tylko raz w tygodniu.

Gdzie tu logika?

Zatacza się błędny krąg. Ciężko zachować zasady życia zdrowego, a jak widać na przeszkodzie może stanąć nam również bariera finansowa.
To jedyna wymówka, którą jestem w stanie zrozumieć!
Żadne "Nie mam czasu, nie nadaję się, nie umiem, nie potrafię", ale "Nie stać mnie" - tu już mogłabym dopatrywać się głębszego sensu.

A jak Wy się na to zapatrujecie? Dostrzegacie te różnice pomiędzy sferami przeciętnego życia, a życia fit? Może macie jakieś sposoby, aby zaoszczędzić, a jednocześnie nie robić tego kosztem czegoś..?
__________________________________________________________

Kasza jaglana z gruszką, bananem, orzechami nerkowca, morelą, serkiem, wiórkami kokosowymi i syropem klonowym.

Pierś kurczaka z pomidorem, pieczarkami, mozzarellą smażone na o. rzepakowym. Makaron pełnoziarnisty z brokułem, marchewką, fasolką, awokado.

22 komentarze:

  1. Niestety też nie możemy sobie pozwolić na wszystko. Ubrania sportowe staram się wyszukiwać u super okazjach, czasami w ciucholandach można spotkać perełki. Jeżeli chodzi o jedzenie uważam, że lepiej jest zjeść mniej ale wysokiej jakości żywność. Co z tego, że "zapchamy" się wysoko przetworzoną żywnością jeżeli za chwilę znowu jesteśmy głodni i musimy więcej wydawać pieniędzy na leki. W sezonie sadzę własne warzywa w ogródku i mrożę na zimę to też pozwala trochę oszczędzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też staram się w miarę możliwości wyłapywać coś w ciucholandach. Również wolę jadać mniej i wysokiej jakości, tylko tym sposobem przesadnie schudłam, a w najgorszym okresie otarłam się o początki anemii.. Od tego momentu zaczęłam liczyć kcal i obserwować znikające monety z portfela :P Na pewno w tym sezonie wezmę się za jakieś mrożonki, ponieważ w zeszłe lato jeszcze nie miałam poglądów na zdrowy tryb życia :-)

      Usuń
  2. zdecydowanie! często bariera finansowa potrafi stanowić problem, o ile w przypadku żywności łącze zdrowe z oszczędnym, to problem rodzi się gdy chcę podjąć jakąś aktywność - bardzo lubię zajęcia fitness i inne, lecz w grupie, jakoś nie sprawia mi przyjemności ćwiczenie z dvd, a cena karnetów niestety często studzi zapał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradź mi jak łączysz zdrowe z oszczędnym! Tak, zajęcia lubią się cenić.. Tylko potrafią wpajać ludziom, że są grubi, zaniedbani, za mało aktywni i szybko umrą, ale ułatwić im zmianę trybu życia.. Już nie bardzo..

      Usuń
  3. Kochana patrząc na moich znajomych, którzy mniej wydają na jedzenie niż ja obserwuję, że więcej wydają na swoje zachcianki a tu coś słodkiego a tu bary. Więc o zgrozo gdyby to podliczyli to gorzej na tym by wyszli. A z całym twoim postem się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, chodź mimo wszystko, gdy jeszcze żyłam tak jak Twoi i z pewnością moi znajomi to mimo wszystko nie odczuwałam specjalnie jakiś nadprogramowych kosztów ;-)

      Usuń
  4. Oj znam to. Ja mieszkam jeszcze z rodzicami, jestem w klasie maturalnej. Kiedy zaczynałam swoją przygodę ze zdrowym odżywianiem oczywiście nie obyło się bez komentarzy. Tak było jeszcze do niedawna. Za każdym razem, gdy robiłam sobie jeść, a czasem nie były to nawet jakieś strasznie wymyślne dania z nie wiadomo czego, to było "znowu cudujesz", "znowu wymyślasz". Nawet, gdy robiłam owsiankę na śniadanie to mieli z tym problem, bo przecież łatwiej jest zalać mlekiem płatki nesquik. Od jakiegoś czasu moja rodzina po prostu psotanowiła przestać walczyć ze mną i się zwyczajnie... przystosowała :)
    Jeśli chodzi o jedzenie, to ja raczej nie przepadam za jakimiś niewiarygodnie egzotycznymi owocami, wystarcza mi jabłka, gruszki, banany, ananas, grejfurty, pomarańcze :) Co to tego, ze brązowe jest droższe to ja na razie spotykam się z tym że brązowy makaron i ryż są albo w takiej samej cenie albo nawet tańsze ;p Ale koniec końców masz rację, wychodzi drożej niż normalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również zbliżam się do matury :-) Tak, znam te stwierdzenia.. Słyszę je nawet teraz w mojej głowie, wydobywające się z ust mojej mamy/babci. Musiałabyś widzieć miny, słyszeć komentarze mojej rodziny i znajomych rodziny, gdy spędzaliśmy te ferie w domku w górach. Wciąż przysłowiowo darli ze mnie łacha, że wstaję wcześniej, mam własną szafkę z jedzeniem, a przede wszystkim ważę je przed konsumpcją :P Cóż, jeżeli chodzi o owoce to ja bardzo lubię przysmaki typu mango, melon, ale od momentu kiedy zaczęłam odczuwać cięcia w budżecie to już nie smakują tak dobrze...heh :-)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy temat poruszyłaś. Moje "cudowanie" z posiłkami zaczynałam w klasie maturalnej, ale o tyle mniej poruszało to moich rodziców, że sama w większości kupowałam produkty zachciewajki (brązowy makaron, zarodki pszenne,melony,zielona herbata). Gotując już dla 2 osób na swoim M, zauważyłam że codziennie granatów i łososia nie będzie, ale jest na to sposób. Zakupy najczęściej robię w osiedlowych sklepikach i ryneczku. I dosyć często zdarza się trafić na jakieś promocje (np.awokado, daktyle, pomidory, papryka). Niestety do owoców suszonych typu BIO, jeszcze się nie przekonałam. Zdecydowała ekonomia i świadomość, że nie wszystko BIO co się świeci :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzamy się tu w 100% ! Płacimy wysoką cenę, za to jak wyglądamy i jak się czujemy, ale przecież to jest w życiu najważniejsze. Jeśli nasze zdrowie szwankuje nic nie będzie nam sprawiać już takiej przyjemności. Coś za coś! :)))
    http://fitdevangel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! W takim razie zwróćmy uwagę jak beznadziejna jest nasza gospodarka, skoro musimy oszczędzać na zdrowiu.. ;-)

      Usuń
  7. Szkoda, że jajka wcale nie są tanie, bo 0 kosztują średnio 11 zł za 10 sztuk, ale to jest cena jaką płacimy za jakość (3,2 omijam jak myślę o tych biednych stłoczonych kurach faszerowanych 'niewiadomo-czym', a nawet 1 nie kupuję)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście.. ale jajka były u mnie "od zawsze", być może dlatego nie odczułam żadnej zmiany.. ;)

      Usuń
  8. mam spory problem finansowy - uwielbiam awokado, jagody goji, wszelkie amarantusy... ale na co dzień zadowalam się kaszą jaglaną z marchewką i jabłkiem :) masz rację, lekko nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, jadam sobie jabłka bez ograniczeń, ale kiedy do owsianki mam dodać np. orzechy nerkowca, to wyliczam co do sztuki :P

      Usuń
  9. Osoby z gorszą sytuacją finansową maja gorzej niż np. Ania Lewandowska, ale w moim przypadku słodyczowego maniaka tłumaczę sobie, że jeden banan = jeden mały batonik, pizza = sałatka itd.

    W klubach często są promocje na karnety, programy lojalnościowe. Jeśli chodzi sport to jest on zawsze dobrą inwestycją zarówno dla ciała jak i duszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak sobie tłumacze, ale na dłuższą metę zaczynam sobie zdawać sprawę, że krokiety z garmażerki są tańsze od mojego zdrowego i odżywczego obiadu. To potrafi zdezorientować. Sport to najlepsza inwestycja, a z takimi promocyjnymi karnetami bywa różnie, niestety :-)

      Usuń
  10. No niestety jest duża różnica w cenach. Najgorzej jest zimą - warzywa idą niesamowicie w górę, a dla portfela studentki nie jest to już takie łatwe! Jakoś jednak się staram. Akurat o odzież nie muszę się martwić, bo moi rodzice handlują sportową odzieżą, dlatego mam ją troszkę taniej, chociaż oni i tak ją już tanio stosunkowo sprzedają. Ale np. marzy mi się karnet na siłownię, czy też zajęcia jakieś. Co prawda są zniżki dla studentów np. karnet do 14 taniej, ale przy 2 kierunkach nie mam czasu do 14, zazwyczaj wieczorami, w weekendy, czasem jakieś okienko. I niestety - ceny są kosmiczne i nie stać mnie na to. Ale nie poddaję się i wykorzystuję co mam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima to niełatwy okres, tym bardziej, że oprócz jedzenia chcemy zainwestować w jakieś zajęcia na sali, bądź siłownie. Latem jest łatwiej, mamy więcej możliwości. U mnie też jest promocja do 14 i też jest zupełnie nie optymalna do codziennego planu zajęć.. Prawidłowe podejście, poza tym czasami korzystanie tylko z tego co się ma, sprawia więcej satysfakcji :-) !

      Usuń
  11. odkąd pamiętam w moim domu wydaje się dużo na jedzenie, po prostu mój rodziciel wychodzi z założenia, że za ceną idzie jakość. absolutnie nie jest to żywność "bio", "eco" etc. po prostu wyższej jakości wędliny, zakupy tylko w pozańskim piotrze i pawle czy almie, wg mnie czasami bzdurne wydawanie pieniędzy na drobiazgi, które gdzie indziej byłyby tańsze

    Teraz gdy ja "żądam" zakupu dla mnie chlebków waza czy ciemnego ryżu jest nagle wielkie halo czy pozdradzałam zmysły, czy grozi mi anoreksia czy myślę, że jako najstarsza daję zły przykład mojemu rodzeństwu?
    Całe szczęście, że na studiach mieszkam większość czasu sama, a w weekendy jem z rodziną jak oni.

    Jem mało, więc nie odczuwam w cenach dużej różnicy, jednak rozumiem, że bycie fit, jest droższe. Z tego powodu nie chodzę na siłownię - bo karnet jest dla mnie za drogi, a z domu pieniędzy na niego nie dostanę, zostaje mi basen na uczelni :/


    Pozdrawiam Try to design
    zapraszam do nietypowego wyzwania TUTAJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziwo u mnie panuje takie same przekonanie! Jak wędliny to z Gzelli, a jak pieczywo to z Szycy. Sery pleśniowe te "najlepsze" na wagę, do tego drogie wytrawne wino i obiady/kolację we włoskich "najlepszych" knajpach. Cóż, moje samodzielne początki były podobne. Lubiłam sobie dogadzać, kupować na wieczór piwo czy wino, przy okazji biorąc zapiekankę z osiedlowego sklepu. Całe szczęście odkryłam, że jedzenie przygotowane samodzielnie daję więcej satysfakcji, co nie oznacza, że zaoszczędziłam :P

      Anoreksja.. skąd ja to znam, haha. Fakt, u mnie mają podstawy ku temu żeby mnie oskarżać o głodówki, ponieważ zdrowe jedzenie mnie wychudziło, ale to już nie moja wina, że na więcej zdrowego mnie nie stać. Z chęcią zajadałabym codziennie krewetki, łososie itp. Niestety budżet mnie ogranicza, a za tą samą kwotę miałabym bombowo-kaloryczny obiad "na wynos" i na pewno waga nie utrzymałaby się na stałej liczbie :-)

      Usuń
  12. Najbardziej rozśmieszyło mnie zdanie z "normalnym" jedzeniem:) ja niestety nie umiem jeszcze ocenić jak bardzo kosztowne jest zdrowe życie, bo na razie w jedzeniu wymieniam poszczególne produkty, a ćwiczę w domu:)

    OdpowiedzUsuń