piątek, 28 lutego 2014

By dieta byla przyjemnoscia..

Ostatnio trafiam na dość sporą ilość postów dotyczących wyzwań typu "Miesiąc bez słodyczy", albo (na rzecz tłustego czwartku) "Jeden trening-jeden pączek" i tak dalej.. Rozumiem, że jest to związane z wewnętrzną frustracją autorek, dotyczącą ich nieposkromionej chęci zjedzenia takiej słodkości, a zarazem chęcią bycia "fit" i utrzymaniu zadowalającej sylwetki.
_________________________________________________________________

Dziś chciałam napisać kilka słów o tym jak "radzę" sobie z takimi zawahaniami. Musicie wiedzieć, że olbrzymią fanką słodyczy nie jestem, aczkolwiek za to gdzieś głęboko w środku trzyma się mnie małe uwielbienie do tłustego, słonego jedzenia. Obecnie nie zdarzają mi się napady na "zakazane produkty", ale czasami wzbiera się taka chęć, gdy presje wywiera otoczenie.. Czyli reklamy, bary, zdjęcia, babcia pchająca reklamówkę z faworkami na siłę do mojej torebki.. 
Nie ulegam, a wiem, że mogłabym zjeść cokolwiek wpisując to w dzienny jadłospis kosztem innego zaplanowanego posiłku. 
W mojej głowie zrodziła się już taka świadomość, która w sytuacji, gdy przede mną leży pączek i twaróg z owocami, a ich równowartość kcal/makro jest nawet zbliżona to karze wybrać twaróg, ponieważ zjedzenie czegoś co ma wartości odżywcze sprawia mi więcej satysfakcji, niż tylko zaspokojenie łaknienia. I tego się trzymam.. 
Unikam produktów, które nie mają dla mnie wartości i wpoiłam sobie to do głowy, a z czasem stało się to normalne. Warto przyjąć takie podejście. 
Naturalnie robię sobie cheat day'e, ale jeżeli chodzi o kwestie codzienności to z jedzenia staram się czerpać korzyści, jak najwięcej korzyści.

U mnie tłusty czwartek przebiegł bez.. bez zawahania. Przyrządziłam sobie poranną-słodką-owsiankę na bazie mleka, cynamonu, banana, masła orzechowego, jabłka startego, melona, żurawiny i moreli, serka, syropu z agawy, orzechów i przyznam szczerze.. więcej słodkiego nie było mi potrzeba.

Bądźcie świadome tego, że to co robicie jest dla Was korzystne. Nie tylko pod względem utrzymania zgrabnego ciała, płaskiego brzucha itp. Nikt nie jest idealny i wcale nie musi taki być. Istotne, aby czerpać satysfakcje z naszych działań i widzieć w nich głębszy sens, niż tylko wizualny, ponieważ wtedy chwile zawahania są częstsze. Wcale mnie to nie dziwi, bo każda czasami sobie gdyba "A olać ten wygląd, są mniej zgrabne i też są szczęśliwe", natomiast, gdy spojrzymy na to z perspektywy zdrowotnej - zaczyna się odbieranie te całe fit "wygłupy" w trochę większym sensie :-)
_______________________________________________________________

foto podgląd..

Owsianka bananowo-miodowo-cynamonowa z serkiem, gruszką, jabłkiem, winogronem, pestkami dyni, migdałami i makiem.

Drugie śniadanie: jajko, ogórek kwaszony, szpinak, sałata, papryka, wiosenny twarożek na chrupkim pieczywie.

Dzisiejsza fantazja to pierś curry z pomidorem na oleju rzepakowym, oraz pełnoziarnisty ryż z cukinią, papryką, jabłkiem, kukurydzą, odrobiną jogurtu podsmażone na pozostałości oleju po kurczaku. Do tego ćwikła z chrzanem i ricotta..

Jeden z tych obiadów "na szybko". Pierś w przyprawach na oleju z pestek winogron, oraz mieszanka chińska z brokułem, makaronem pełnoziarnistym, również podsmażone.

Jadam też kolację.. Pieczywo Rivercote z serkiem twarogowym, polędwicą łososiową, warzywami. Mix sałat, kalarepa i omlet z jajka, pieczarek, cukinii, kukurydzy, papryki.

Słaby aparat nie sprzyja wieczornemu robieniu zdjęć, a mi nadal nie sprzyja robienie przed-wybiegowych "samojebek". To był jednorazowy wyczyn
 

11 komentarzy:

  1. Mnie z kolei dziwi, że osoby będące na diecie odchudzającej określają słodycze albo fast-foody mianem "pokus" :D Bez sensu. Dla mnie o wiele bardziej "kuszące" jest zdrowe jedzonko, przygotowane z naturalnych składników i jest to o wiele większe bogactwo smaku niż tylko słodkie / słone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokusy są, szczególnie na początku zmian żywieniowych. Pewnie dlatego, że zakazany owoc najlepiej smakuje. Dlatego ja nie traktuje tego jako "zakazane" tylko jako gorszą opcję, wtedy wszystko staję się łatwiejsze i przyjemniejsze :-)!

      Usuń
  2. Świetnie to wygląda! Jesteś dobrą dietową inspiracją :) Ostatnio miałam mały miszmasz związany z żywieniem, powoli wracam na prostą i chętnie ściągnę kilka pomysłów na dania od Ciebie :)
    Jeśli czytałaś mojego bloga to pewnie wiesz, że moją słabością są słodycze. Właściwie nigdy nie ciągnie mnie do takiego typu jedzenia co Ciebie :) Osobiście poza słodyczami nie jadam niezdrowo, nie czuję takiej potrzeby zupełnie, a zdrowe posiłki również są dla mnie satysfakcjonujące. Uwielbiam tą świadomość, ze nabijam swoje ciało dobrymi witaminami i minerałami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! To ogromnie motywujące, ponieważ w kwestiach kulinarnych jestem totalnym samoukiem, stosującym metodę prób i błędów na własnym organiźmie. Oczywiście, że czytałam Twojego bloga. Między innymi on zainspirował mnie do napisania tego postu :-) Każdy miewa chwile słabości, szczególnie, gdy nasze realizację przestają mieć sens.. Bynajmniej ja tak mam. Wtedy wpajam sobię do głowy, że to działania z korzyścią i zawahanie znika :-)

      Usuń
  3. bardzo dobry post, właśnie sobie miałam zrobić miesiąc bez słodyczy, ale... nie chcę demonizować. po prostu zdrowo! (oh jaką mam teraz ochotę na twaróg)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie mam nic przeciwko takim akcjom. Myślę,że motywy powstania takich akcji są dwa: autor/-ka potrzebuje podzielić się siłą, kreatywnością w wykluczaniu "złego" produktu z diety i motywuje tym innych czytelników. Sytuacja druga: autorka/autor nie czuje się dość silny, i potrzebuje motywacji i wsparcia innych czytelników. I to samo myślę działa w przypadku dzielenia się pomysłami na bycie fit. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie mam nic przeciwko. Jeżeli autorką sprzyjają tego typu wyzwania i motywują do działania to jak najbardziej jestem za, aczkolwiek sugeruje się własnym przykładem, który uświadomił mi niejednokrotnie, że takie akcje powodują popadanie w lekką skrajność i powodują nawroty ze zdwojoną siłą, gdyż jak wspomniałam "zakazane najlepiej smakuje", dlatego ja sobie nie zakazuje, ale każdy ma inny tok myślenia i postępowania :-)

      Usuń
  5. twoje całodzienne menu są po prostu świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :-) Ale to nie jest całodzienne menu, pomijam podwieczorek, gdyż to przeważnie jakiś banał typu jabłko/mango/jogurt :-)

      Usuń
  6. Świetny blog i bardzo fajnie piszesz:) mam takie same rozumowanie w tej kwestii co ty jak mam zjeść coś kalorycznego to wole żeby to było odżywcze ze słodyczy i przekąsek miód, orzechy, owoce i to samo komponując posiłki, przynajmniej wpłynie to na włosy cerę i samopoczucie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje piękne :-) To prawda, chodź kiedyś bałam się kaloryczności nawet zdrowych produktów, teraz już ta obsesja mi przeszła i wcale nie jest mi jakoś gorzej, gdy np porcja masła orzechowego ma prawie 100.. bo to zdrowe 100 :-)!

      Usuń